środa, 29 sierpnia 2012

48h do wyjazdu....

A jednak dało się i plecak wraz z wodą waży równe 26kg :)
Pozbyłem się kilku paczek sucharów, dwóch ciepłych posiłków (każdy 340g - wraz z puszką), 3 małych puszek (jakieś śniadaniowo-kolacyjne przysmaki przewidziane na powrót - kupię coś w Zakopanym) i inne mniej istotne rzeczy...  możliwe że coś by mogło się przydać ale nóż większy niż scyzoryk macgyver i izolka zastąpią wszystko;)

Poszedłem na przełaj przez łąki i wyregulowałem sobie wszystkie paski. Zasadniczo jedynie szelki podciągnąłem do góry.

Z psem na łąkach.
Same łąki stanowią dosyć ciekawy pas zieleni, lekko podmokłe, poprzecinane po PRL-owskimi rowami melioracyjnymi. Sąsiadują z Olszynami Rakutowskimi - tablica informacyjna mówi że jest to "pierwotny wilgotny las liściasty" i rzeczywiście kiedy wchodzimy na drogę wiodącą przez niego czujemy się jak w Kambodży. Gniazduje tam mnóstwo różnego ptactwa, w tym orły bieliki (nawet para regularnie zatacza koła nad moim domem), można spotkać łosia (raz mi się ta przyjemność przytrafiła... zdjęć nie ma bo lustrzanka była w plecaku a wolałem się wycofać).

A w ramach "co by tu jeszcze zmajstrować" zrobiłem TLUD-a, kuchenka górnego spalania zagazowująca dowolny materiał celulozowy jaki w nią włożymy. Składa się z dwóch podziurawionych puszek i jednej bez dna. Wrócę z gór to zrobię nową (ta była od kilkunastu miesięcy planowanym prototypem) samodzielną i opcją wentylatora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz